Urodziłam się w stadzie z Błękitnych Mgieł. Miałam wszystko czego
chciałam i pragnęłam, lecz nie byłam za bardzo rozpieszczana. Dorastałam
w spokoju i pełni nauki. Uczono mnie wszystkiego, co się może przydać w
życiu. Walki, znania się na ziołach, rozmawianie ze zwierzętami i
roślinami itd. Rodzice dawali mi z resztą stada miary na szamana. Gdyż
odwiedził nas kapłan stada i im to powiedział na osobności po krótkim
teście, który mi dał. Teraz to stado jest mi zupełnie wrogie. Alfa po
tym jak wykazałam się odwagą i determinacją w nauce chciał abym była
jego partnerką. Nie zgodziłam się, gdyż go nie kochałam. Nalegał i
nalegał. Denerwowało mnie to. Obserwując to rodzice byli zawiedzeni moim
zachowaniem. Aż w końcu nasz alfa, z resztą miał na imię Savin De Hir,
co w naszym języku oznacza konia, który jest strasznie uparty. Planował
mnie zabić, aż mój przyjaciółka Keira (czyt. Kira) przypłaciła za to
życiem by mnie ratować. Pomogła mi w ucieczce. Błąkałam się parę dni,
może nawet i lat. Aż w końcu stanęłam na środku leśnej ścieżki. Coś
zaszeleściło w krzakach. Nastawiłam uszy sztorcem i przyjęłam postawę
wojownika.
C: Halo? Pokaż się! Nie boję się!
Z krzaków wyszedł dostojny kasztanowy ogier, który swą gracją mnie zauroczył.
D: Witaj, jestem Devellyn alfa Stada z Zaklętego Lasu.
C: Taa, miło mi jestem Comastose, w skrócie
Ami.- ukłoniłam się.
D: Szukasz stada?
C: Uhm.
D: Dołączysz? Jak na razie są 4 klacze, ale może się to wkrótce zmienić.- uśmiechnął się.
C: Jasne, czemuż nie?
I tak Dev przyjął mnie do stada i zaproponował spacer po terenach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz