czwartek, 12 września 2013

Venus

Żyłam w stadzie "Mismagius", gdzie miałam przyjaciela imieniem Monetto. Całe dzieciństwo spędziliśmy razem... może nie całe, ale większość. Rano budziłam się z wielkim uśmiechem na pyszczku, bo wiedziałam że Monte czeka na mnie w Mistycznym Lesie, żeby się ze mną bawić.
Pewnego dnia jak zwykle chciałam iść do mojego przyjaciela, lecz rodzice stanęli mi na drodze. Od tamtego czasu nie mogłam już przebywać z tarantowatym ogierem. Bardzo mnie to zabolało. Codziennie musiałam ćwiczyć sztuki walki a potem uczono mnie korzystania z moich mocy. Ponadto uczyłam się również dobrych manier, poprawiono mój chód, abym poruszała się z gracją. Wszystko we mnie zmienili, bowiem byłam księżniczką. Każdego dnia tęskniłam za chwilami spędzonymi z Monetto i marzyłam o tym, aby stąd uciec razem z nim.
Kiedy skończyłam 2 lata moi rodzice, Vent i Vectra oznajmili mi, że książę potężnego królestwa "Masmegas" ma zamiar mnie poślubić, tym samym łącząc dwa potężne stada w jedną całość. Książe Eidan był marzeniem każdej klaczy, inteligentny, dowcipny, szlachetny a przede wszystkim dobrze ustawiony. Byłam zrozpaczona tą wieścią, bowiem nie kochałam go. Podczas podróży do sąsiedniego królestwa, zaatakowały nas pantery, była to jedyna szansa na ucieczkę.
Błąkałam się po nieznanych mi terenach dość długo. Tego roku zima była wyjątkowo sroga. Padłam na pokrytą śniegiem ziemię, samotna i wycieńczona. "Czyli tak właśnie ma zakończyć się moje życie? Bez rodziny, dzieci i ukochanego? Ja chciałam tylko normalnie żyć..." - myślałam, patrząc się w błękitne niebo. Po chwili zamknęłam oczy i ...
Obudziłam się w tajemniczej grocie.
D: Witaj nieznajoma, jak Cię zwą?
V: Ven ... Venus. Gdzie ja jestem?
D: Jesteś już bezpieczna. Znalazłem Cię nieprzytomną na śniegu. Jestem Devellyn.
V: Dziękuję.
D: Skąd pochodzisz?
V: Z królestwa "Mismagius".
D: Słucham?
V: Nie wiesz nic o tym stadzie?
D: Ymm... a powinienem?
V: A ty masz stado?
D: Emm... powiedzmy. - zaśmiał się.
V: Hmm?
D: Oj no dobra! Nie mam stada, jestem tutaj sam. Chciałabyś może do mnie dołączyć? Wiesz... tak samemu to nudno jest.
V: Z wielką chęcią do Ciebie dołączę. - uśmiechnęła się.
D: No to super! A teraz odpoczywaj, przyniosę Ci coś do jedzenia. - ogier wyszedł z groty.
V: Dziękuję. - wyszeptałam i położyłam się spać.

Brak komentarzy: